Nie przegap najnowszych videoklipów!
Koncert z cyklu: „są artyści, których trzeba zobaczyć choć raz w życiu”.
To była niesamowita lekcja historii muzyki, bo choć wydawać się może, że ma się o niej jako takie pojęcie, to taki koncert weryfikuje, że wcale tak nie jest. Bo kim jest artysta wiem, nazwy kapel, w których grał znam, ale z muzyką i tytułami za pan brat nie jestem. Dlatego z wielką ciekawością udałem się 8 września na koncert Glenna Hughes'a do Krakowa do Klubu Studio.
Ten brytyjski wokalista i gitarzysta basowy (rocznik 1951) był wśród założycieli w latach 70-tych zespołu Trapeze, następnie był wokalistą Deep Purple (1973-76), później ropoczął karierę solową i współtworzył wiele różnych projektów muzycznych m.in z Tony Iommi, Pat Thrall’em czy Joe Lynn Turnerem. Stał się też członkiem słynnej supergrupy Black Country Communion.
I tak oto od ponad 50 lat na scenie, ale tak jakby trochę w cieniu innych wielkich artystów bo okazuje się, że na koncercie w Krakowie płyta wypełniona jest w połowie. Glenn wyruszył w trasę promując jednocześnie właśnie wydaną solową płytę „Chosen” jak i zgodnie z grą słów zagrał „wybrane” utwory z całej ponad 50-letniej kariery. Najprostszy możliwy skład: gitara, bas, perkusja - bez żadnych taśmowych wspomagaczy, a ileż było w tym energii i zaangażowania. Koncert trwał 1h45min, ze sceny usłyszeliśmy 17 numerów, właściwie ze wszystkich wymienionych powyżej wcieleń Glenna. Czasem było więcej funku przy muzyce z czasów Trepeze (Way Back To Th Bone) generalnie królował hard/blues rock (Feel Free, Muscle and Blood) było momentami heavy (Grace). Na bis akustyczny numer Coast To Coast (Trapeze), Black Country (Black Country Communion) oraz brawurowo wykonane Burn (Deep Purple). Szczerze mówiąc liczyłem na więcej kawałków Purpli, bo miewał trasy, na których było ich całkiem sporo.
Świetna forma wokalna, doskonałe zaangażowanie, słuchało się tego z wielką przyjemnością, a na twarzach przybyłych widziałem duże zadowolenie. Podczas trasy „The Chosen Years” Glenowi Hughesowi towarzyszą muzycy Soren Anderson na gitarze oraz Ash Sheehan na perkusji.
A na rozgrzewkę zupełnie mi nieznany Darker Half z Australii. Przyzwoity heavy metalowy występ, wokalista w czerwonym uniformie jak Tobias Sammet z Avantasii, ale muzycznie bliżej im było do starego Iron Maiden czy to z riffami czy solówkami na dwie gitary. Miałem problem z wokalistą bo momentami jakby nie dawał rady śpiewając falsetem jak King Diamond, ale kiedy wchodziły „normalne” melodyjne refreny wszystko było już ok. Ale przed zespołem długa droga aby zapaść mocniej w pamięć fanów, bo brakuje im jakiegoś charakterystycznego wyróżnika w obecnych czasach.
Tak więc to bardzo udana lekcja muzyki, na którą ledwie dojechałem bo przez całą drogę jak i w Krakowie lało niemiłosiernie, aż trzeba było szukać alternatywnego dojazdu do klubu bo zalany był jeden z kluczowych tuneli w mieście.
kontakt@wojownicyiklasycy.pl
Website made in WebWave