Zacny zespół w małym klubie
Jeśli zapytać jakiegoś przeciętnego odbiorcę muzyki czy zna jakiegoś artystę śpiewającego po niemiecku to myślę, że w obecnych czasach większość powie Rammstein, ale już z podaniem imienia wokalisty pewnie byłby kłopot, a ci starsi jak ruszą mózgiem to przypomną sobie Nenę i Falco. Dla mnie zaś wspomniany zespół jeśli miałbym tworzyć jakiś ranking ulubieńców pewnie otwierałby drugą dziesiątkę. Przed nim zdecydowanie takie zespoły jak Feuerschwanz, Saltatio Mortis, Versengold, Santiano, projekt Dämmerland, Joachim Witt, Unheilig, Megaherz, Nachtblut, Mono Inc (też czasem śpiewają po niemiecku), Subway To Sally no już wymieniłem ponad 10 i mógłbym dalej. Jest jeszcze jeden i na wieść, że przyjedzie do Polski bardzo się ucieszyłem. Ale widać było, że chyba tylko ja, bo najpierw zakupiłem bilet w promocji halloweenowej za 100 zł, a później okazało się, że koncert został przeniesiony z małego klubu Kwadrat do jeszcze mniejszego klubu Zaścianek w Krakowie (który, znów się otworzył po przerwie na remont) i tak oto 30 listopada przybyłem na koncert zespołów Hämatom i Jeremiah Kane.
No i okazało się, że pustki na supporcie wielkie, a na gwieździe wieczoru wcale nie dużo lepiej. Trochę przykro, zespół istnieje od 2004 roku, ma na koncie 12 płyt studyjnych, na jednym z plakatów dużego festiwalu Rockharz jest wymieniany w drugim lub trzecim rzędzie artystów, a w klubie zimno od przeciągu. To był mój trzeci koncert obok Temprance i Leaves' Eyes, który mógłbym zaliczyć do najmniejszych koncertów świata.
I po tym się poznaje profesjonalny zespół, że niezależnie od okoliczności daje z siebie wszystko. A Ci co przybyli, a towarzystwo było międzynarodowe z pewnością nie żałują. Zabawa była przednia, nawet jak się nie zna za bardzo niemieckiego, to ich kawałki mają albo jakieś "ooooo" albo inne proste słowa, które można z zespołem wykrzyczeć. Najpierw na scenie pojawił się Jednorożec, który zachęcał do ćwiczeń gimnastycznych na rozgrzewkę, po chwili pojawili się oni: Nord, Sud, Ost i Rose rozpoczynając hitem "Ein' auf den Tod - Zwei auf das Leben" z ostatniej płyty "Für Dich", która poświęcona zmarłem gitarzyście, noszącemu pseudoniom West. Po chwili cofamy się do wcześniejszej płyty i "Gaga" (niby nic wspólnego z Lady, ale trochę klimatycznie jest) i publika już kupiona i przeszczęśliwa. I nieśmiałe kilkuosobowe pogo się uruchomiło również przy kolejnych kawałkach "Ich hasse dich zu lieben" czy "Lachend in den Untergang" gdzie wszyscy śpiewali "laj la la laj". Później piosenka o nich samych (którą w oryginale śpiewają z czeskim Dymytry) "Behind The Mask", bo jak widać muzycy oprócz wokalisty występują w maskach (na prywatnych zdjęciach z trasy w sieci ich twarze są wyblurowane). Było trochę politycznie, bo zespół przyjechał do nas z Ukrainy grając w Kijowie i Lwowie i odpowiednią przemową o putinie okrasił "Mörder". Nie będę opisywał każdego kawałka, bo zagrali ich 19, ale po poważnym numerze wróciliśmy do zabawy przy "Bleibst du Heute" czy "Alles wegen Bier", a na "Tanz auf dem Vulkan" klimacik zmienił się z industrialnego na lekkie psychobilly. Był też "Diego Maradona" oraz trzy covery - jeden niemiecki "Kids (2 Finger an den Kopf)" i dwa po angielsku "I Want It All" Queen - od którego 6 lat temu zaczęła się moja z nimi znajomość oraz "Children Of The Sun", który nagrali z ukraińskim The Hardkiss - gdzie wykorzystano refren z hitu węgierskiej Omegi. I ten numer zakończył podstawową część występu. Przed nim był jeszcze ich kolejny hymn "Wir sind keine Band" - "nie jesteśmy zespołem, jesteśmy rodziną" śpiewaliśmy wszyscy. Na koniec trzy numery z finałowym "Es regnet Bier" i półtorej godziny zleciało jak z bicza strzelił. Były zabawy z piłkami, był perkusista noszony na rękach, no jak się tylko dało bawiliśmy się razem z zespołem i Nord był wyraźnie wzruszony jak po koncercie usiadł koło perkusji.
Do pełni szczęścia brakowało mi moich dwóch ukochanych piosenek "Alte Liebe rostet nicht" oraz "Erzähl es meinem Mittelfinger", ale może kiedyś ich wysłucham bo z pewnością nie jest to zespół do obejrzenia tylko na raz. Bawiłem się o wiele lepiej niż tydzień wcześniej na Electric Callboy. Przez moment pomyślałem, że to Hämatom powinien być ich suportem, a nie to dziadostwo co było, ale z drugiej strony nie dostaliby tyle czasu co w klubie. Z pewnością pasowali by też do Tilla Lindemanna, który dzień później grał w krakowskiej Arenie (na którego w dniu koncertu można było kupić bilet za niecałe 60zł)
A na początek zagrał polski synth-metalowy Jeremiah Kane. Nie wiem co o nich myśleć, nie podeszło mi to instrumentalne granie. Choć zespół wydaje płyty w NoCut (to ci od Mono Inc) i ma ponoć jakieś przychylne recenzje, to dla mnie takie granie bez śpiewania jest po prostu nudne, zaprezentowane kawałki zlewały się w jedno, bo nie działo się dla mnie w nich za wiele. Sorry chłopaki. Wcześniej zapowiadany był jeszcze jeden polski suport ale nie dojechał, może i dobrze.
#koncert #koncertywpolsce #koncerty2025 #ndh #industrialmetal #nażywo #concert #concerts #livemusic #hamatom #haematom
Hämatom
Jeremiah Kane