Subiektywnie o płytach

21 maja 2025

Imperial Age w Klubie Gwarek

Koncert Imperial Age w Krakowie - relacja

 

Dziewiąta wizyta w Krakowie, tym razem w jednym z najmniejszych klubów, który jeszcze w ubiegłym roku pod tą nazwą funkcjonował pośród akademików obok klubu Studio. A teraz klub Gwarek, bo o nim mowa, jest około 800 metrów dalej niedaleko od wejścia na stadion Wisły. 

To w tym miejscu swoją europejską trasę zakończyły zespoły: Imperial Age - jako headliner oraz supporty: Grotesco Karma, Aeon Gods oraz InHuman.

Imperial Age - symphonic metal

Zacznę od gwiazdy wieczoru. Imperial Age to projekt muzyczny, który założył w Moskwie Alexander Osipov w 2012 roku. Wśród muzyków obecnych na scenie jeszcze tylko wokalistka Evgeniya Odintsova współpracuje z Alexandrem od początku, reszta muzyków jest nowa, a wynika to zapewne z faktu, że po rozpoczęciu wojny, założyciel przeniósł się do Turcji, a teraz stacjonuje w Londynie. Imperial Age gra symfoniczny metal, ma charakterystyczną estetykę i sceniczny wizerunek. Jest zespołem niezależnym, stąd mimo tak dużego stażu gra po niewielkich klubach, a bilet na ich koncert kosztował nieco ponad 80zł. I nawet ta cena nie zachęciła ludzi aby tłumniej wypełnić klub. Mimo iż „w pakiecie” były trzy inne kapele, będące na początku muzycznej kariery. 

Imperial Age zagrało tylko 11 utworów, koncert trwał ok 1h15min, a jeden z kawałków „Call of The Towers” trwał ponad 18 minut! Nie zabrakło najbardziej znanych hitów, które często wyświetlają mi się na YT czyli Legend of The Free czy The Legacy of Atlantis. Był też mój ulubiony The Way is The Aim, ze świetnym refrenem. Lubię takie podniosłe granie, lubię śpiew na dwa głosy (czasem wokalistka growlowała) więc całość bardzo przypadła mi do gustu. I nie przeszkadza mi, że orkiestracje czy klawisze szły z taśmy bo to już chyba norma przy tego typu zespołach. Podobnie było z supportami, które przyjemnie mnie zaskoczyły. 

InHuman - symphonic/progressive metal

Jako pierwszy pochodzący z Belgii - InHuman. Na scenie tylko cztery osoby, na MetalArchives czytam, że powinno być siedem. Perkusja, gitara, śpiewająco czysto wokalistka Astrind i growlujący Jack. Teatralne widowisko, jakaś opowieść której treści raczej nie zrozumiałem, artyści w maskach z aktorskimi gestami i performancem, a muzycznie - metalowo symfonicznie. Te pół godziny, które mieli do dyspozycji szybko zleciało i pozostawili po sobie pozytywne wrażenie. O tytułach nic nie napiszę bo nie będę udawał, że znam, wszystko było dla mnie nowe, podobnie jak dalsza część koncertu. 

Aeon Gods - power metal

Jako drudzy pochodząca z Niemiec power metalowa kapela Aeon Gods. Wystylizowani na bliżej nieokreślonych bogów zaserwowali dawkę melodyjnego metalu, wciągnęli do zabawy zgromadzoną publikę, każda z piosenek poprzedzona była jakimś ponadczasowym przesłaniem. W ubiegłym roku wydali swoją pierwszą płytę King of Gods i zapewne na niej oparli cały występ, zakończony właśnie numerem o wspomnianym tytule, zresztą najbardziej przebojowym.

Grotesco Karma - avangarde metal

Jako trzeci na scenie greckie trio Grotesco Karma. To była bardziej muzyka do słuchania niż zabawy. Metalowa estetyka, dużo zmian tempa, sporo solówek, dynamiczna perkusja i wokalistka, która z jednej strony growlowala by po chwili śpiewać operowym głosem, do tego ozdobniki z taśmy, które jednoznacznie identyfikowały pochodzenie zespołu. Atmosfera trochę siadła, nie było to łatwe w odbiorze, ale też nie było to złe. 

Ponieważ klub mały, to wszyscy muzycy chcąc nie chcąc aby się dostać na scenę musieli przechodzić przez publikę, natomiast po koncercie, każdy z zespołów został i można było sobie zrobić z nimi pamiątkowe zdjęcie czy zdobyć autograf. I dlatego lubię takie sztuki, gdzie nie ma dystansu między artystą a słuchaczami. To był miło spędzony wieczór. 

 

 

kontakt@wojownicyiklasycy.pl

Website made in WebWave